Beata Dązbłaż
Niezależne życie, inkluzja, deinstytucjonalizacja, ale też: samoreprezentacja, projektowanie uniwersalne czy edukacja włączająca. Konwencja ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami kryje w sobie pojęcia, które mogą wydawać się trudne do zrozumienia. Poprosiliśmy więc ekspertów, by je wytłumaczyli – z myślą nie tylko o realizujących projekty z Funduszy Europejskich.
Projekty finansowane ze środków Unii Europejskiej muszą być zgodne z założeniami Konwencji ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami (KPON). Wymóg ten zawarty jest w „Wytycznych dotyczących realizacji zasad równościowych w ramach funduszy unijnych na lata 2021-2027”. Podkreśla to także umowa partnerska pomiędzy Polską a Unią Europejską, która w jednym z celów (1.4) mówi o zgodności działań z KPON, w tym z jej artykułem 19 i Komentarzem ogólnym nr 5 do Konwencji.
Komentarz wyjaśnia, że artykuł 19 Konwencji uznaje prawo wszystkich osób z niepełnosprawnościami do niezależnego życia i bycia częścią społeczności. Ale także cieszenia się wolnością wyboru warunków życia, jak również sprawowania nad nim kontroli. Konwencja zakłada podnoszenie świadomości społecznej w sprawach dotyczących osób z niepełnosprawnościami (artykuł 8). Projekty unijne powinny zatem poprzez wymierne działania tę świadomość podnosić.
Aby robić to skutecznie, konieczne jest zrozumienie trudnych słów, które Konwencja zawiera. Trudnych również dlatego, że zmieniają dotychczasowe społecznie przyjęte myślenie o osobach z niepełnosprawnościami i sposobie ich życia, często oparte na stereotypach.
Słowa nr 1. Niezależne życie
Dlatego już na etapie planowania projektu i działań, które sfinansujemy ze środków unijnych, należy zadać sobie pytanie, czym jest niezależne życie i czy planowany projekt jest zgodny z jego ideą. Pojęcie niezależnego życia jest kluczem do Konwencji i właściwego jej rozumienia.
– Niezależne życie oznacza, że każda osoba z niepełnosprawnością ma prawo do wyboru i kontroli nad swoim codziennym życiem, w taki sam sposób, który jest oczywisty dla osób pełnosprawnych. Ma prawo sama decydować w sprawach, które dotyczą jej życia – wyjaśnia dr Magdalena Kocejko z Katedry Polityki Społecznej w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. To nie oznacza, że osoba z niepełnosprawnością wszystko ma robić sama i nikogo nie potrzebuje. – Kluczowa jest decyzyjność w swojej sprawie i możliwość wyboru – dodaje dr Kocejko.
Państwo ma natomiast za zadanie zapewnić pakiet usług, który umożliwi realizację wspomnianych praw, m.in. asystencję osobistą.
Jak podkreśla Katarzyna Heba, adwokatka i wiceprezeska Zarządu Fundacji im. Helen Keller, w niezależnym życiu wypełniamy wszystkie role społeczne i zawodowe w jak najbardziej samodzielny sposób – tak, jak tylko pozwala na to niepełnosprawność. Niezależne życie nie jest jednak tym samym, co samodzielne życie.
– Natomiast niezależne życie daje poczucie samodzielności. Jeśli osoba niewidoma pójdzie do sklepu z asystentem, którego sama wybrała, i do którego ma zaufanie, nie jest w pełni samodzielna, ale w jakimś stopniu daje jej to poczucie samodzielności – daje przykład mecenas Heba.
W opinii dr. Zbigniewa Głąba, kierownika Centrum Studiów nad Niepełnosprawnością i Dostępnością Uniwersytetu Łódzkiego, podstawą niezależnego życia jest po prostu możliwość decydowania o samym sobie na bardzo różnych poziomach.
– Dla jednych to może być decyzja o tym, co zje na śniadanie, dla innych decyzja o małżeństwie. Każdy ma swój poziom decyzyjności, którym może operować. Chcemy mieć wpływ na swoje życie – tłumaczy.
Z jego długoletniej praktyki organizacji wyjazdów dla osób z niepełnosprawnościami wynika, że dla nich często niezależne życie to właśnie wyjazd z domu do miejsca, gdzie nie ma rodziców.
– Niektórzy z wyjeżdżających potrzebują dużego wsparcia asystenta. Ale niezależnie od stopnia samodzielności, ta niezależność, gdy mogą sami o sobie decydować, jest niezwykle ważna – zaznacza.
Nie oznacza to, że rodzice nie mogą wspierać niezależnego życia swoich (nawet dorosłych) dzieci, chociaż to wsparcie może być jakościowo inne, bo pewne działania trudno jest podejmować, kiedy to rodzic jest asystentem. Na przykład pójście na spotkanie z rówieśnikami, gdy to rodzic jest osobą wspierającą, może być krępujące dla całego grona.
Dlatego realizatorzy projektów unijnych muszą zadać sobie już na samym początku kluczowe pytanie: kto w planowanych przez nich działaniach podejmuje decyzje?
– Czy ta decyzyjność jest faktycznie po stronie osób z niepełnosprawnościami, do których kierujemy nasze projektowe aktywności? A także: kto ma kontrolę nad tym, jak to wsparcie wygląda w naszym projekcie – mówi dr Kocejko.
Przypomina, że sama Konwencja, jak i Komentarze generalne stawiają osobę z niepełnosprawnością w centrum. Kluczem do projektowych rozwiązań z funduszy unijnych musi być więc postawienie osoby z niepełnosprawnością w centrum działań.
– Bo może się okazać, że w centrum działań stawiamy np. system, który już istnieje, albo wygodę organizacyjną, albo przekonanie, że zawsze tak robiliśmy i było dobrze lub prościej – mówi Magdalena Kocejko.
Słowa nr 2. Model prawnoczłowieczy
Jeśli by uznać, jak mówi ekspertka, za serce KPON niezależne życie, to kręgosłupem byłby model prawnoczłowieczy.
– Opiera się na zrozumieniu, że gdy mówimy o prawach człowieka, to mówimy także o prawach osób z niepełnosprawnościami, w tym prawie do niezależnego życia – mówi dr Kocejko.
W jej opinii, mówiąc o prawach człowieka, mówimy o ważnych zagadnieniach, ale niewystarczająco w kontekście niepełnosprawności, jak chociażby o niedyskryminacji. Prawa człowieka w kontekście niepełnosprawności należy widzieć jeszcze szerzej – np. jako prawo do dostępności czy właśnie niezależnego życia.
Jak podkreśla mec. Heba, model prawnoczłowieczy oznacza, że podchodzimy do prawa nie tylko na zasadzie ścisłej jego interpretacji, choć to jest oczywiście ważne.
– Musimy jednak interpretować prawo w oparciu o możliwości człowieka, którego to prawo dotyczy. Zatem zawsze interpretując, a przede wszystkim stosując Konwencję, musimy mieć pewność i przekonanie, że ono dotyczy konkretnego człowieka – wyjaśnia.
Novum, które wprowadziła KPON, polega na postrzeganiu człowieka nie poprzez pryzmat orzeczenia o stopniu czy po kątem rodzaju jego niepełnosprawności, ale poprzez jego możliwości i potrzeby.
– Tego, na ile i w jaki sposób powinniśmy wspierać osoby z niepełnosprawnościami, aby realizować ich indywidualne potrzeby – podkreśla Katarzyna Heba.
Nie należy zatem patrzeć na niepełnosprawność pod kątem medycznym i wynikających z tego powodu ograniczeń, ale pod względem społecznym, czyli zindywidualizowanego wsparcia adekwatnego do potrzeb. Należy oprzeć się na możliwościach człowieka i jego prawie do ich realizacji. Działania finansowane z funduszy unijnych powinny zawierać w sobie odpowiedź na pytanie, jak wspierać osobę z niepełnosprawnością, aby umożliwić jej indywidualny rozwój i realizację jej praw.
Konwencja podkreśla (artykuł 1), że równe korzystanie ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności dotyczy wszystkich osób z niepełnosprawnościami. Zatem wszystkie prawa człowieka są dla wszystkich osób z niepełnosprawnościami, bez względu na jej rodzaj i stopień. Artykuł 12 podkreśla zaś, że osoby z niepełnosprawnościami mają zdolność prawną, na zasadzie równości z innymi osobami, we wszystkich aspektach życia.
Słowo nr 3. Samoreprezentacja
Najlepszymi rzecznikami swoich praw są same osoby z niepełnosprawnościami, ale tylko wtedy, gdy same je znają i są ich świadome. Jak zwraca uwagę mec. Heba, często osoby z niepełnosprawnościami nie mają odwagi, żeby mówić głośno o swoich prawach i potrzebach.
– Bardzo ważny jest głos osób z niepełnosprawnościami, który wyrazi, jak one chcą, by ich prawa były realizowane, np. prawo do asystencji osobistej – mówi mec. Heba.
W jej opinii, można postawić znak równości między samoreprezentacją a samorzecznictwem, bo można być rzecznikiem swoich praw i równocześnie reprezentować siebie. Konwencja, uznając osoby z niepełnosprawnościami za podmioty prawa, daje im narzędzia do reprezentowania siebie w społeczeństwie. Mają prawo do decydowania i wyboru, to od nich zależy, jak te prawa będą realizowane.
Dr Kocejko przypomina artykuł 33 KPON, który mówi o wdrażaniu i monitorowaniu Konwencji na szczeblu krajowym. Wyszczególnia osoby z niepełnosprawnościami i reprezentujące je organizacje, które są włączone i uczestniczą w procesie monitorowania wdrażania Konwencji.
– Nic o nas bez nas oznacza, że działania wobec osób z niepełnosprawnościami, także w ramach projektów unijnych, nie powinny być planowane bez ich udziału. To dotyczy wielkich krajowych polityk, jak i małych lokalnych działań – mówi Magdalena Kocejko.
Podkreśla, że specjaliści w organizacjach starających się o środki nie mogą zakładać, że wiedzą lepiej niż osoby z niepełnosprawnościami. To wyklucza założenie, że osoby te nie mogą podjąć zatrudnienia albo mogą iść tylko do jednego rodzaju pracy, co sprowadza się do podejmowania decyzji za nie.
– To nie dotyczy oczywiście tylko pracy, ale wszystkich sfer, gdzie jest pokusa, żeby z góry założyć, co osoba z niepełnosprawnością może, a czego nie. Zatem realizatorzy projektów unijnych muszą bardziej słuchać osób z niepełnosprawnościami, które wiedzą, co jest im potrzebne – zaznacza dr Kocejko.
Taką wolność decyzji KPON zakłada także w kwestii mieszkalnictwa osób z niepełnosprawnościami.
Słowo nr 4. Deinstytucjonalizacja
Samo pojęcie deinstytucjonalizacji nie występuje w Konwencji, ale często w dyskursie publicznym jest używane.
– Lubimy „kompaktowe” określenia, natomiast w samej KPON jest mowa o mieszkaniu w szczególnych warunkach. Komentarz generalny nr 5 wyjaśnia, że są to placówki zbiorowego zamieszkania, instytucje. W deinstytucjonalizacji chodzi o ograniczenie zamieszkania w placówkach poprzez rozwój usług w społecznościach lokalnych, które będą wspierać indywidualne potrzeby osoby z niepełnosprawnością – wyjaśnia dr Zbigniew Głąb.
Jak dodaje dr Kocejko, deinstytucjonalizacja jest przejściem od wsparcia świadczonego w instytucji do wsparcia niezbędnego w prowadzeniu niezależnego życia, świadczonego w lokalnej społeczności. W praktyce oznacza to, że osoba może mieć pełną kontrolę nad swoim życiem, mieszkać w wybranym przez siebie miejscu i mieć wsparcie, które jej to umożliwi, blisko swojego miejsca zamieszkania.
W funduszach unijnych w obecnej perspektywie finansowej są m.in. środki na tworzenie mieszkań wspomaganych i treningowych dla osób z niepełnosprawnościami. Aby powstawały one zgodnie z ideą KPON, trzeba zwrócić uwagę na to, że nie mogą łączyć usług z mieszkalnictwem.
– Stworzone mieszkanie nie może być „w pakiecie” z usługą, która tam jest świadczona. Operator mieszkania i usługi może być ten sam, jednak zawsze chodzi o pozostawienie przestrzeni do decyzji osobie z niepełnosprawnością, czy, kiedy i z jakich usług chce skorzystać. Nawet jeśli decyzję podejmować będzie ze wsparciem – podkreśla dr Głąb.
To duża pokusa dla tworzących mieszkania, by powiązać z nimi usługę np. rehabilitacji. Tak często jest łatwiej organizacyjnie, bo mamy tylko jednego operatora. Tymczasem, zgodnie z Konwencją, osoba z niepełnosprawnością ma wybór, czy chce skorzystać w danym czasie z tej rehabilitacji. Operator, wykonawca nie może podejmować tych decyzji za osobę z niepełnosprawnością.
– Jesteśmy w Polsce mocno skażeni myślą instytucjonalną, która przenoszona jest do mieszkalnictwa. Z moich obserwacji regulaminów różnych mieszkań bardzo często wynika, że mieszkalnictwo powiązane jest z jakimś działaniem, np. kursy, warsztaty, usamodzielnianie. Tymczasem konieczne jest rozdzielenie tych światów – mówi dr Głąb.
Dlatego też organizacja mieszkań treningowych czy wytchnieniowych w domach pomocy społecznej budzi często wątpliwości, czy nie jest to tylko zmiana szyldu, a istota instytucji pozostaje ta sama. Na to szczególnie muszą być uwrażliwieni sięgający po środku unijne.
Słowo nr 5. Inkluzja
Mieszkalnictwo i wsparcie w lokalnym środowisku są inkluzywne. Choć prościej jest powiedzieć: włączające. Bo o to właśnie chodzi w niezależnym życiu – podejmuję decyzję i mam wsparcie w lokalnym środowisku, włączam się w nie, wnosząc swoje możliwości.
– Inkluzja to włączanie na równych prawach i zasadach, a za włączaniem stoi cały szereg usług i sposobów tego włączania. Jego celem dalekosiężnym jest swojego rodzaju „rozpuszczenie” niepełnosprawności w głównej tkance społecznej – wyjaśnia dr Głąb.
Włączenie nie jest niczym innym, jak umożliwieniem osobom z niepełnosprawnościami np. wejścia tam, dokąd wchodzą wszyscy. Różni się od integracji, bo ta zakłada, że integrujemy jakieś obce elementy, podczas gdy osoby z niepełnosprawnościami to ludzie zazwyczaj osadzeni w tej samej kulturze, tym samym języku – czyli po prostu: tacy sami, jak my.
– Integracja zawsze jest „do” czegoś lub „z” czymś, zakładalibyśmy wtedy, że osoby z niepełnosprawnościami muszą dostosować się do większości pełnosprawnej. Tymczasem włączanie zakłada, że elementem społecznej różnorodności są osoby z niepełnosprawnościami, wszystkie, niezależnie od stopnia i rodzaju tej niepełnosprawności – mówi Magdalena Kocejko.
Włączające społeczeństwo przyjmuje różnorodność i zapewnia dostępność oraz usługi na zasadzie równości z innymi osobami. Zbigniew Głąb zaznacza, że włączenie może mieć różne barwy, gdyż dla różnych grup osób z niepełnosprawnościami będzie mogło znaczyć coś innego, ale cel będzie zawsze taki sam.
– Czyli równy dostęp do tego, co mają inni, sposoby włączania to już są tylko, choć bardzo ważne, technikalia – podkreśla.
Mec. Heba zaznacza, że istotnym elementem włączania jest także to, jak mówimy.
– Konwencję pokochałam także za język włączający, bo jest napisana w takim języku, w jakim chciałabym, byśmy mówili o niepełnosprawności – jako różnorodnym elemencie jednej społeczności, z takimi samymi prawami i obowiązkami – podkreśla.
Włączanie jest częstym celem projektów unijnych. By były one realizowane zgodnie z założeniami KPON, muszą więc włączać osoby z niepełnosprawnościami w społeczeństwo tak samo, jak wszystkie inne grupy społeczne. Na pewno błędne będzie wskazywanie na osoby z niepełnosprawnościami jako albo na bohaterów, albo skrajnie – jako osób wymagających tylko pomocy, bez dostrzeżenia ich możliwości.
Słowa nr 6. Edukacja włączająca
Inkluzja musi zaczynać się jak najwcześniej, ogromne znaczenie ma tu edukacja włączająca.
– Powinniśmy robić wszystko, żeby dziecko mogło uczyć się w swoim naturalnym środowisku, by mogło żyć z rodziną i chodzić do szkoły w miejscu, w którym żyje na co dzień – mówi mec. Katarzyna Heba.
Do tego zobowiązuje KPON (artykuł 24), aby państwo zapewniło włączający system kształcenia na wszystkich poziomach edukacji. Uczniowie z niepełnosprawnościami muszą być włączani w masową edukację na tych samych zasadach i w tych samych szkołach, co inne dzieci.
– Nie należy utożsamiać edukacji włączającej z integracyjną, choć w powszechnym dyskursie terminy te używane są zamiennie – mówi dr Zbigniew Głąb.
Z tych samych powodów, o których mówiliśmy wyżej, nie integrujemy dzieci z niepełnosprawnościami z pełnosprawnymi uczniami, dołączając je do nich, ale przyjmujemy je w procesie edukacji z ich potrzebami, zapewniając wsparcie w postaci nauczyciela wspomagającego.
– Niezwykle ważne jest, by uczniowie z niepełnosprawnościami realizowali ten sam program, co ich pełnosprawni koledzy. Grzechem szkolnictwa jest niekiedy tzw. bariera zbyt niskich wymagań, w ramach której wymagamy mniej od dzieci ze względu na ich niepełnosprawność. To jest błąd. One w zbliżony sposób, ze wsparciem, mają uczyć się tego samego materiału, co wszyscy. Oczywiście na miarę swoich możliwości, bo w niektórych przypadkach, jak np. osób z niepełnosprawnością intelektualną, metody i zakresy nauczania powinny być inne – dodaje dr Głąb.
Edukacyjne projekty finansowane ze środków Unii Europejskiej muszą zatem opierać się na włączaniu, a nie integracji. Muszą wśród całej społeczności uczniowskiej widzieć dzieci z niepełnosprawnościami jako jeden z jej naturalnych elementów i wspierać je, biorąc pod uwagę ich indywidualne potrzeby. Jak zaznacza mec. Heba, edukacja włączająca przynosi efekty w dorosłym życiu – dziecko jest lepiej przygotowane do pełnienia ról społecznych i ma większą szansę na prowadzenie niezależnego życia.
Słowa nr 7. Dyskryminacja krzyżowa
Społeczeństwo włączające, to takie, które nie dyskryminuje. KPON szczególnie uczula państwa na przeciwdziałanie dyskryminacji krzyżowej.
– Chodzi o nierówne traktowanie osób z niepełnosprawnościami z powodu więcej niż jednej przesłanki. Zatem ktoś może doświadczać dyskryminacji z powodu niepełnosprawności oraz np. płci, wieku, orientacji seksualnej, religii czy pochodzenia – wyjaśnia dr Kocejko.
Dlatego, jak podkreśla, tak ważne jest mówienie o kobietach z niepełnosprawnościami, starszych osobach z niepełnosprawnościami, o dzieciach z niepełnosprawnościami czy też imigrantach i uchodźcach z niepełnosprawnościami. Zachęca realizatorów projektów unijnych, by podejmując działania, świadomie przyjrzeć się ich istocie. Ważna jest bowiem refleksja nad tym, że gdy mówimy o osobach z niepełnosprawnościami, mówimy o bardzo zróżnicowanej grupie, nie tylko ze względu na rodzaj i stopień niepełnosprawności, ale też ze względu na inne cechy.
– Warto zastanowić się, czy przypadkiem z naszych działań nie wykluczamy np. osób z niepełnosprawnościami, które mieszkają na wsi. Albo czy możemy w nasze działania włączyć także starsze osoby z niepełnosprawnościami lub czy działania te są dostępne np. dla imigrantów z niepełnosprawnościami. Zawsze na korzyść zadziała refleksja, czy nasze działania mogą być jeszcze bardziej włączające albo czy przypadkiem nie stosujemy praktyk dyskryminujących – mówi Magdalena Kocejko.
Badaczka zachęca także do zbierania danych z działań projektowych, dotyczących nie tylko liczby osób, które wzięły w nich udział, ale także innych, które mogą nam wskazać, że dla jakiejś grupy w specyficznej sytuacji potrzebny jest jeszcze inny rodzaj wsparcia.
Słowa nr 8. Projektowanie uniwersalne i racjonalne usprawnienia
Niewykluczające powinny być także: przestrzeń, produkty i usługi. KPON wyraża to w pojęciach projektowania uniwersalnego i racjonalnych usprawnień.
– Projektowanie uniwersalne to projektowanie produktów, środowiska, programów i usług w taki sposób, by były użyteczne dla jak największej liczby użytkowników. Kluczowe jest rozpoznanie potrzeb i nabycie świadomości o potrzebach użytkowników. Dlatego moi studenci mają zajęcia świadomościowe, podczas których jeżdżą na wózku, chodzą z białą laską czy korzystają z symulatora starości. To wpływa na empatię, która jest niezwykle ważna przy projektowaniu – mówi prof. Marek Wysocki, architekt z Politechniki Gdańskiej i praktyk oraz audytor dostępności.
Równie istotna jest także edukacja profesjonalistów i decydentów, ale i samych użytkowników. Brak edukacji i świadomości potrzeb może prowadzić do sytuacji, gdy rozwiązania są, ale nie służą w praktyce, bo na przykład na ścieżce dotykowej prowadzącej osoby z niepełnosprawnością wzroku postawiono przenośne reklamy, zakładając, że i tak nikt tędy nie chodzi – podaje przykład prof. Wysocki. Podobnie bywa z legendarnymi już toaletami dla osób z niepełnosprawnościami, które służą za składziki sprzętu do sprzątania, bo jest tam więcej miejsca, co oczywiście czyni je bezużytecznymi np. dla osób na wózkach, które wtedy nie mają miejsca na pole manewrowe wózka. Ważną cechą projektowania uniwersalnego jest równość dostępu, tak mocno podkreślana w Konwencji (artykuł 9). Równoprawny dostęp dla osób z niepełnosprawnościami jest kluczowym elementem niezależności.
Natomiast racjonalne usprawnienia można zastosować wtedy, gdy nie jest możliwe projektowanie uniwersalne, bo np. obiekt jest zabytkowy lub występują ograniczenia techniczne. Racjonalne usprawnienia polegają na koniecznym dostosowaniu rozwiązań w konkretnej sytuacji. Celem zawsze jest to, by osoby z różnorodnymi potrzebami korzystały z dóbr i usług, tak jak inni. W racjonalnym usprawnieniu musimy poszukiwać rozwiązań, które nie będą dla nich uciążliwe. Racjonalność nie wynika z rachunku ekonomicznego, ale z punktu widzenia obciążeń dla osób z niepełnosprawnościami. W racjonalnym usprawnieniu nie chodzi o racjonalne wydatkowanie środków, ale o dostosowania bardziej przyjazne dla osób z niepełnosprawnościami – zaznacza specjalista.
– Konwencja mówi o równości wszystkich osób – i ta równość dostępu do przestrzeni powinna być zapewniona tak samo dla wszystkich – podkreśla prof. Wysocki.
Zaznacza, że przy realizacji nowych obiektów bezwzględnie powinno być zapewnione projektowanie uniwersalne, a w przypadku budynków istniejących, będących np. pod ochroną konserwatorską, możliwe jest szukanie innego rozwiązania.
– W nowym budynku projektujemy zgodnie z zasadą projektowania uniwersalnego, w tym, na przykład, planujemy wejście z poziomu terenu. W budynkach już istniejących, gdzie jest to niemożliwe, najbliższe wejście boczne musi być dostępne dla osób ze szczególnymi potrzebami. Nie można powiedzieć, że racjonalne usprawnienie to takie, które przysparza użytkownikowi większego wysiłku w dotarciu do obiektu – tłumaczy prof. Marek Wysocki.
Niewłaściwym rozwiązaniem będzie więc prowadzenie osoby do wejścia bocznego oddalonego od wejścia głównego o kilkaset metrów. Audytorzy dostępności nie uznają takiego rozwiązania. Zdaniem prof. Wysockiego, odległość do wejścia alternatywnego nie może przekroczyć 50 metrów. Trzeba pamiętać, że racjonalne usprawnienia są możliwe tylko i wyłącznie wtedy, gdy nie można zastosować projektowania uniwersalnego.
Konwencja przewidziała dla użytkowników ze szczególnymi potrzebami korzystanie z technologii wspomagających. Realizatorzy projektów ze środków UE muszą pamiętać o szeroko pojętej dostępności dla wszystkich osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności, a są to grupy niejednorodne, gdyż już w jednej tylko grupie osób z niepełnosprawnością wzroku mieści się kilka kategorii indywidualnych potrzeb.
– Istotne jest, że zapisy Konwencji stosujemy całościowo, a nie wybiórczo, zatem nasz projekt np. dotyczący dostępności nie może po trochu uznawać zapewnienia dostępności np. dla osób g/Głuchych, trochę dla niewidomych, a trochę dla osób na wózkach. Wszystkie działania w projekcie muszą obejmować dostępność dla osób z każdym rodzajem niepełnosprawności. W Konwencji nie mamy podziału na grupy osób z niepełnosprawnościami czy rodzaje niepełnosprawności. Konwencja dotyczy wszystkich – podkreśla mec. Katarzyna Heba.
Dodaje, że obowiązek taki nakłada nie tylko KPON, ale też ustawa o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami.
– A najważniejsze jest, byśmy w naszych działaniach pamiętali o człowieku i nie traktowali go jak teczki dokumentów – zaznacza. – Bo projekt się kończy, a człowiek zostaje.
*
Beata Dązbłaż – dziennikarka m.in. serwisu Prawo.pl oraz redaktorka zajmująca się głównie tematyką zdrowia i polityki społecznej, szczególnie dotyczącej osób z niepełnosprawnościami. Związana m.in. z organizacjami pozarządowymi. Autorka i współautorka publikacji: „Jak korzystać z prawa do dostępności” w języku prostym oraz „Lista Mocy. 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością” i „Lista Mocy. Wydanie specjalne z okazji 100-lecia niepodległości Polski”. Autorka broszur i treści w tekście łatwym do czytania i zrozumienia (ETR).